Moi Kochani. Po tak długim czasie prezentuję Wam kolejną scenę "Klasztoru rozkoszy". Bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę, ale jakoś nie umiałem się zebrać w sobie. Mam nadzieję, że scena Wam się spodoba i będziecie czerpali rozkosz z jej lektury. Bardzo mi na tym zależy. Tym razem braciszkowie wylądują na sianie. Będzie bardzo gorąco. Liczę na Wasze komentarze i wsparcie na PayPalu: paypal.me/pablotychy
VI. Miłość na sianie (Bracia: Robert
i Szymon)
Przełożony
skierował nas do stodoły. Trzeba było poprzerzucać siano. Od pracy się nie
migam, więc nie był to dla mnie problem, tak samo jak dla mojego współbrata
Szymona. Dobrze zbudowany brunet był silnym chłopakiem. Pochodził ze wsi, więc
wiedział, z czym to się je. Był trochę nieśmiały, bardzo pobożny, ale
wyczuwałem w nim jakieś ukryte pragnienia, których nigdy wcześniej przed nikim
nie odważył się odkryć. Czasami w chórze zakonnym podczas modlitwy jego dłonie
bezwiednie wędrowały po jego ciele. Trwało to zawsze kilka sekund, bo szybko
sobie uświadamiał, że może zwracać uwagę innych współbraci. Szybko potem
przestawał się dotykać, rozglądając się po kaplicy i upewniając się, czy nikt
nie zauważył jego tęsknot. Ale ja potrafiłem je zauważyć. Wiedziałem, że ukrywa
przed innymi wiele rzeczy. Czułem, że bał się wyrzucenia z klasztoru. Poza nim
nie miał żadnych perspektyw poza pracą na polu do śmierci. A rodzinę miał
bardzo pobożną. Była w niego wpatrzona jak w obrazek. Ja zresztą też, ale z
zupełnie innego powodu. Jego oczy i usta potrafiły mnie oczarować i spowodować,
że trudno mi się było skupić na modlitwie. Jego męskie, spracowane dłonie z
pewnością potrafiły zajmować się nie tylko pracą, ale zupełnie czymś innym.
Często o nim śniłem: o bliskości z nim, o tym jak mnie dotyka, całuje, pieści.
Zawsze wtedy budziłem się mokry i z wyrzutami sumienia, że pożądam któregoś ze
współbraci. Nie mogłem wytrzymać tego pragnienia, nie mogłem powstrzymać moich
myśli i fantazji na jego temat. Czasami, patrząc na jego nieudolnie skrywaną
nieporadność w chórze, miałem ochotę podejść do niego i go przytulić, żeby mu
powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Czuliśmy
żar lejący się z nieba. Ja natomiast czułem także inny żar, ale w moim ciele.
Próbował się on ze mnie wydostać. Pragnąłem nim się z kimś podzielić, żeby ten
ktoś poczuł, jak wybucha w jego stronę, jak go ogarnia, pochłania.
Dotarliśmy
do stodoły. Siano już na nas czekało, gdy weszliśmy do środka, poczuliśmy falę
gorąca, jeszcze większą niż na zewnątrz. Coś mi się zdawało, że ta praca będzie
naprawdę bardzo gorąca. Czułem, jak pot zaczyna się ze mnie lać. Moje ciało
zawsze wtedy reagowało podnieceniem. Naprawdę trudno mi było to wszystko ukryć.
Powoli trudno mi było wytrzymać to uczucie. Szymon podobnie reagował na upał i
pot. Jego koszulka robiła się mokra i powoli odsłaniała jego sterczące sutki. Widziałem
je bardzo wyraźnie i myślałem, że zwariuję. Czułem, jak mój drąg mocno się
pręży. Jego zresztą także. Widziałem to cudowne wybrzuszenie w jego roboczych
spodniach.
Powoli
staraliśmy się zająć pracą. Przerzucaliśmy siano, nic nie mówiąc do siebie. Co
jakiś czas czułem na sobie wzrok Szymona. Miałem wrażenie, że wszechobecny żar
zaczyna go opanowywać, a hamulce, które na siebie nałożył, powoli zaczynają
puszczać. Jego kutas już mocno stał. Chłopak co chwila przygryzał wargi.
Przerwałem pracę i podszedłem do niego.
-Co
się stało, Bracie? – spytałem.
-Jest
gorąco i…
-Widzę,
że nie tylko ogólnie jest gorąco, ale i w pewnym szczególe – odparłem, patrząc
na jego krocze. Będąc blisko niego, czułem zapach jego potu i męskości, który
powoli unosił się w powietrzu. On lekko się zarumienił. Przybliżył się do mnie
i dotknął mojego policzka. Jego dłoń zaczęła go pieścić, a jego spojrzenie
stawało się pełne pożądania.
-Wiesz…
od dawna czuję pociąg do chłopaków. Tobie pierwszemu to mówię.
-Wiem.
-Skąd?
-Widziałem,
jak ukradkiem dotykasz się w czasie modlitwy. Czasami mam wrażenie, jakbym
odczytywał twoje pragnienia. Od czasu do czasu widzę, jak na mnie patrzysz, jak
byś potrzebował bliskości.
-Naprawdę?
-Tak.
Ja też wolę chłopaków. Do ciebie poczułem coś wyjątkowego, ale bałem się ci o
tym mówić, bo nie wiedziałem, jak zareagujesz. Nie chciałem cię spłoszyć.
-Tak
samo jak ja. Też nie chciałem cię zranić. Nie wiedziałem, jak zareagujesz, gdy
powiem ci o tym, co czuję. Nigdy nie byłem z facetem. Od dawna tego pragnę.
-A
ja mam mokre sny z tobą w roli głównej.
-Naprawdę?
-Tak.
Bardzo ciebie pragnę. Jesteś przekochany.
-Ty
też – odparł i nieśmiało mnie pocałował. To było delikatne muśnięcie. Poczułem
lekki dreszcz na ustach. Spodobało mi się to.
Spojrzałem
na niego. W jego oczach dostrzegłem już wyraźniejsze pożądanie. Zaczęliśmy się
całować. Poczułem żar jego ust. Przywarliśmy do siebie.
-Jesteś
pewien, że chcesz to ze mną zrobić? Że chcesz ze mną przeżyć swój pierwszy raz?
– spytałem.
-Tak.
Pragnę tego – wyszeptał. – Czuję, że jesteś tym właściwym facetem.
-Naprawdę?
-Tak.
Z nikim innym nie mógłbym tego zrobić. Wierzę, że nie zrobisz mi żadnej
krzywdy, że obdarzysz mnie czułością, której potrzebuję.
-A
po co miałbym cię skrzywdzić? – spytałem, głaszcząc go czule po policzku.
-Nie
wiem… Czasami boję się, że ktoś może mnie skrzywdzić.
-To
normalne. Każdy nosi w sobie taki lęk. Nie ma się czego wstydzić.
Nasze
usta zbliżyły się do siebie. Jego – drżały. Czułem to, czule go całując.
-Nie
bój się. Chcę dać ci to, czego potrzebujesz. Chciałbym, żebyś czuł się
bezpiecznie i byś czuł się kochany. Nie musisz się mnie bać.
-Dobrze
– odparł i mnie pocałował. Jego pocałunek już był śmiały. Nie czułem żadnego
lęku ani oporu. Wiedziałem, że tego pragnie. Przycisnąłem go do siebie. Czułem,
jak jego kutas zaczyna stawać. Mój zresztą też nie próżnował. Pragnął dobrego
wysiłku, bo już dawno nie strzelał. Jego chyba zresztą też.
Dotykałem
jego spoconego ciała. Nasze koszulki już leżały na klepisku. Jego ciało lśniło,
a krople potu powoli po nim spływały. Rozmasowywałem je po jego klacie, a on
oddychał coraz ciężej.
Otwarliśmy
swoje usta, by nasze języki poczuły swój smak. Było to na początku nieco
nieśmiałe, jakbyśmy badali teren. Ale szybko nam się to spodobało i
zapragnęliśmy więcej. Języki zaczęły się intensywnie masować.
Szymon
zaczął ściągać mi spodnie, ja jemu też.
-Gorąco,
no nie? – zażartował, gdy to robił.
-Tak…
Bardzo gorąco – odparłem, nie przerywając pocałunków. Po chwili staliśmy przed
sobą zupełnie nadzy. Teraz już było widać, jak mocno nasze ciała są spocone i
podniecone i jak bardzo pragną spełnienia.
Szymon
lizał mnie po szyi, a ja bawiłem się jego sterczącymi sutkami. Były bardzo
twarde, a jego drąg podskakiwał, gdy się nimi bawiłem.
-Widzę,
że to twoje wrażliwe miejsce – szepnąłem do niego.
-Tak.
– odparł. – Zawsze mi staje, gdy się nimi bawię.
-Właśnie
widzę. – zamruczałem. – Chyba trzeba będzie się nimi konkretnie zająć.
-Chyba
tak – zaśmiał się.
Usiadłem
na skrzyni, a współbrat na moich kolanach. Jego sutki były na wprost moich ust.
Wysunąłem język i lekko musnąłem nim jego lewy sutek. Spojrzałem mu w oczy i
zobaczyłem w nich żarzący się ogień. Powoli krążyłem językiem po sutku,
słuchając cichych westchnień chłopaka. Objąłem go mocniej. Czułem zapach jego
potu, który mnie bardzo mocno podniecił. W tym momencie włączyła się we mnie
zachłanność. Chciwie lizałem i ssałem jego sutki, starając się być przy tym
bardzo skrupulatny. Moje dłonie wędrowały po jego plecach, by po chwili skupić
się na jego pośladkach na których był delikatny meszek. Jeździłem po nim
opuszkami palców, a Szymon powoli zaczął drżeć pod wpływem moich pieszczot.
Po
chwili lekko się wyprężył, wypinając swój tyłek. Moje dłonie od razu objęły
jego pośladki i zaczęły je masować. Moje palce wędrowały w stronę jego rowka. Środkowy
palec lewej ręki jeździł po nim, a ja czułem spytałem chłopaka:
-Mogę?
-Co?
-Czy
mogę włożyć tam palec?
-Mmmmm.
Jesteś tego pewien?
-Tak.
-Dobrze.
Włóż mi go.
Powoli
wkładałem go do środka, czując lekki opór. Był bardzo ciasny. Starałem się być
delikatny. Nie chciałem być zbyt natarczywy, ale ten jego zapach naprawdę bardzo
mnie podkręcał. Krople potu spływały po jego ciele. Krążyłem palcem w środku, a
mój język zlizywałem krople, które po nim spływały.
-Pragnę
cię – szeptał.
-Ja
ciebie też.
-Może
przejdziemy na siano, co? – zamruczałem.
-Nie
mam nic przeciwko – odparł zalotnie.
Wziąłem
go w swoje ramiona i przeniosłem go, obdarzając go czułymi pocałunkami.
Położyłem go na sianie, spojrzałem mu głęboko w oczy i położyłem się na nim,
namiętnie się z nim całując. On założył mi nogi na pośladki, a ja zacząłem się
ocierać o niego. Nasze kutasy się spotkały. Były mokre od potu i śluzu
wydobywającego się z nich. Pragnąłem zasmakować jego drąga, poczuć jego żar w
swoich ustach. Schodziłem zatem niżej, aż dotarłem do jego soczystej pały. Była
spora. Miałem czym się zajmować. Koniuszkiem języka skosztowałem jego wilgotnej
główki. Wypływający z niej śluz mieszał się z moją śliną. To było cudowne
uczucie. Ten smak mnie rozpalał. Pragnąłem coraz więcej. Zająłem się bardzo
dokładnie jego główką, a braciszek wił się i pojękiwał z rozkoszy. Po chwili
lizałem już całego jego kutasa, starając się nie zaniedbywać żadnej jego
części. Lizałem go z dołu do góry. Jego pełne jaja również domagały się mojej
atencji. Nie mogłem ich nie dopieścić. Chciałem dać mu czystą przyjemność, a po
jego reakcji widziałem, że jest naprawdę spora.
Gdy
włożyłem jego kutasa do ust, głośno jęknął:
-Oooooooooohhhh,
Booooooożeeeeeee!
-Jak
Ci się podoba?
-To
jest boskie – jęknął.
Powoli
zacząłem go ssać. Był bardzo gorący i twardy. Czułem, jaki jest soczysty. To
było istne niebo w gębie. Rozkoszowałem się każdym jego centymetrem. Czułem, jak
mocno się pręży i pulsuje.
Ja
także pragnąłem poczuć żar jego ust na moim drągu. Położyłem się na boku tak,
żeby i on mógł czerpać radość z ssania kutasa. On wziął go w dłoń, ściągnął
napletek i zaczął drażnić swoim językiem główkę mojej pały. Był bardzo czuły i
delikatny. Trochę nieśmiało to robił, przez co bardzo mnie tym rozczulił.
Ja
z kolei już konkretnie ssałem jego wilgotną pałę. Byłem jak zahipnotyzowany,
kosztując ją bez jakichkolwiek oporów. Szymon zresztą też nabrał odwagi i tak
samo jak ja zaczął konkretnie ssać moją. Doskonale czułem jego gorące usta,
które opinały mojego drąga. Ich ruchy były coraz bardziej pewne i zachłanne.
Czerpał czystą rozkosz z ssania mojego sterczącego chuja. Jego pała mocno
ociekała w moich ustach, a jego stłumione ssaniem jęki powoli budziły we mnie
pragnienie, by zająć się jego pięknymi pośladkami. Pragnąłem ich. Chciałem
zanurzyć między nie swoją twarz, poczuć ich ciepło i słodycz, poczuć ten
cudowny, podniecający zapach spoconego faceta właśnie w tamtym miejscu.
Trochę
go zaskoczyłem tą zmianą pozycji, ale gdy mój nos i język zanurzyły się miedzy
jego seksowne pośladki, od razu zaczął odpływać. Powoli zanurzałem się w tę
cudowną dziurkę. To była czysta słodycz. Pieściłem ją bardzo powoli i dokładnie,
a mój język krążył po niej ósemkami. Szymon mocno się wypinał, wyginał i
jęczał.
-Boskie
uczucie – jęczał. – Twój język jest cudowny.
Poddawał
się mi całkowicie, a ja rozkoszowałem się jego zapachem i smakiem. Pragnąłem w
niego wejść. Chciałem, żeby mój napalony i wypieszczony przez jego usta drąg
zanurzył się w jego ciasnej dziurce i poczuł się jak w raju. Chciałem go tym
pobłogosławić, sprawić, żeby poczuł pełnię szczęścia z obcowania z drugim
mężczyzną. Mój kutas stawał się gotowy na obdarzenie go tym, co miał w sobie
najcenniejszego.
-Pragnę
w ciebie wejść – powiedziałem w końcu. – Jesteś cudowny. Chcę się z Tobą
zjednoczyć. Na niczym innym mi nie zależy.
-Naprawdę?
– zamruczał.
-Tak.
Pragnę tego.
-A
ja chcę, żebyś to zrobił, żebyśmy się stali jednością.
Mój
wilgotny kutas jeździł po jego rowku, a mój współbrat mocno się prężył i
wyginał, pragnąc, żebym w niego wszedł. Powoli zaczynałem zanurzać w niego
żołądź. On lekko syknął. Chciałem się wycofać, ale on jęknął:
-Nie
przerywaj! Wchodź śmiało! Pragnę Cię poczuć w sobie.
Wchodziłem
w niego. Był niesamowicie ciasny. Nie mogłem tego robić szybko. Chciałem
sprawić mu rozkosz a nie niepotrzebny ból. Moim pragnieniem było, by czuł się
ze mną dobrze, by wspominał to jak najlepiej. W końcu jednak wszedłem w niego
do końca.
-Ooooh,
taaak – jęknął. – Pragnę tego!
Mój
kutas go rozszerzał. Poczułem, jak jego tyłek zaczyna współpracować z moją
pałą. Zaczął nim miarowo poruszać, chcą mi pomóc w penetracji i zwiększyć
rozkosz, której tak bardzo pragnął. Posuwałem go miarowo i zdecydowanie, czując
jego ciepło i ciasnotę. Objąłem jego kształtny tyłek i zupełnie zatopiłem się w
przyjemności obcowania z tak cudownym mężczyzną. Każdy mój ruch sprawiał, że
czułem się coraz lepiej i pewniej. Nie mogłem i nie chciałem przerwać tego
cudownego momentu zjednoczenia. Moja pała w nim pęczniała i pulsowała, a on
jęczał, jakby był w jakimś amoku. Miałem wrażenie, że sprawiam mu niesamowitą
rozkosz. I tak też było, bo każdy jego ruch i odgłos były świadectwem tego, jak
jest mu dobrze.
Podniosłem
go lekko tak, bym miał dostęp do jego szyi i ust. Nie przerywając posuwania
jego boskiego tyłka, lizałem się z nim łapczywie i kąsałem po szyi, na co on
jeszcze bardziej się rozpływał i równie mocno pragnął coraz więcej.
Wyszedłem
z niego i położywszy go na plecach, ponownie w niego wszedłem. Nasze usta
ponownie się spotkały, bardzo namiętnie penetrując się nawzajem własnymi
językami. Pieprzyłem go coraz mocniej, dopychając go bardzo starannie. Bycie w
nim było czymś cudownym.
Dłonie
Szymona wędrowały po moich plecach, a palce co jakiś czas wbijały się w nie,
powodując we mnie jeszcze większe podniecenie. Nasze ciała ogarnął istny żar
nie tyle z powodu letniej temperatury, ile z powodu naszej namiętności. Pragnęliśmy
się totalnie. Chcieliśmy być jednym ciałem. Dokonywaliśmy tego razem.
Współbrat
rozchylił lekko usta, jęcząc z rozkoszy. Czułem, jak się w niej rozpływa, jak
świadomie jej pragnie i się jej oddaje bez jakiegokolwiek opamiętania. Ja
natomiast czułem, że za niedługo w nim dojdę, że obdarzę go tym, co mam
najcenniejsze, a on to przyjmie jako najwspanialszy dar. Pragnąłem go tym
obdarzyć. Chciałem mu otworzyć bramy najwspanialszego raju.
Powoli
dochodziłem. Moje pchnięcia stały się bardziej zdecydowane. Mój kutas mocno w
nim pulsował. Był jak rozgrzany metal. Sperma chciała się ze mnie wydostać.
Nagle poczułem, jak obficie strzelam w Szymona:
-Aaaaaaaaah,
taaaaak! – jęknąłem dopychając go przy każdym strzale.
-Oooooooh
– krzyknął z rozkoszy współbrat.
Wyszedłem
z niego, patrząc jak mój skarb wypływa z jego ślicznej dupci. Podnieciło mnie
to. Złapałem jego pałę i zacząłem mu mocno walić. Chłopak się wił, pragnąc
dojść. W pewnym momencie i on obficie trysnął swoim boskim sokiem, głośno przy
tym krzycząc i ciężko oddychając.
Położyłem
się obok niego i czule pieszcząc jego ciało, całowałem się z nim.
-Dziękuję
ci, że tak cudownie obdarzyłeś mnie sobą – wyszeptał braciszek.
-Ja
tobie też dziękuję za to, że zechciałeś mi się oddać – odparłem.
-Cała
przyjemność po mojej stronie.
Ubraliśmy
się w koszulki i spodnie i postanowiliśmy, że wrócimy do klasztoru. Za jednym z
filarów zauważyłem mokrą plamę.
-O,
widzę, że byliśmy naprawdę dobrzy, skoro komuś się to tak bardzo spodobało, że
sam strzelił. – powiedziałem.
-Jak
najbardziej – odparł Szymon i pocałował mnie w policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz