Moi Drodzy! Przedstawiam Wam kolejną scenę "Klasztoru rozkoszy". Przepraszam, że tak późno, ale ostatnio jakoś nie potrafiłem się za to zabrać. Tym razem jeden z braci postanowi wyznać swoje grzechy, a spowiednik wymierzy mu odpowiednią pokutę i obdarzy rozgrzeszeniem i przebaczeniem.
Jeśli podoba się Wam mój blog, możecie wspierać moją dalszą twórczość: https://paypal.me/pablotychy
IV. Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłem
czyli spowiedź rozkoszy (Ojciec Albert i Brat Artur)
Siedziałem
w celi pogrążony w modlitwie. Przy śniadaniu jeden z braci poprosił mnie o
spowiedź. Uroczy chłopak podszedł do mnie nieśmiało i zapytał, czy może później
przyjść do mojej celi, bo potrzebuje spowiedzi. Był bardzo uroczy w tej
prośbie, a jednocześnie w tej prośbie wyczułem jakąś taką dziwną nutę, której
wtedy nie umiałem rozszyfrować. Jednak, gdy do mnie przyszedł, doskonale
rozszyfrowałem to, co chodziło po głowie tego słodkiego, młodego człowieka.
Odmawiałem
właśnie różaniec, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem i je otworzyłem.
Przed moimi oczami stanął nieco nieśmiały chłopak, trochę zakłopotany. Od razu
poczułem do niego głęboką sympatię. Miał brązowe włosy, szare oczy, a na twarzy
fajny zarost. Na początku nie wiedziałem, co powiedzieć, ale szybko doszedłem
do siebie i zaprosiłem go do środka. Było w nim coś przyciągającego, czego nie
potrafiłem do końca określić. Może to były oczy, może gesty. Był w nich
jednocześnie męski, ale i na wskroś delikatny. Sprawiał wrażenie, jakby
potrzebował jakiegoś opiekuna, kogoś, kto się o niego zatroszczy i obdarzy go
ty, co ma w sobie najlepsze.
-Szczęść,
Boże! Bardzo dziękuję za to, że zechciał mnie Ojciec przyjąć. Czuję, że potrzebuję
rozmowy. – zaczął nieco skrępowany.
-Nie
krępuj się. Tutaj możesz mi powiedzieć wszystko. – odparłem.
Usiadł
obok mnie na łóżku. Lekko drżał, jakby chował w sobie jakiś sekret, jakby czuł,
że może zostać odrzucony. Jeszcze bardziej mnie tym rozczulił. Poczułem do
niego jakąś sympatię, ale gdzieś w tle coś jeszcze. Mój umysł, a za moment
również wzrok zauważyły w nim osobliwe piękno, które chciało się wydostać.
Czułem, że ten chłopak ma mi do przekazania coś, z czym krył się przez całe
swoje nastoletnie życie.
-Bardzo
zgrzeszyłem – zaczął.
-Czym
mój drogi? – spytałem.
-Bardzo
mocno pożądam… bliskości. – powiedział, ciężko wzdychając.
-To
całkiem normalne. Każdy człowiek jej potrzebuje… To nic złego.
-Naprawdę?
-Tak.
Bóg dał nam potrzebę bliskości. Jesteśmy stworzeni do tego, by być blisko z
kimś…
-Ale
ja pragnę fizycznej bliskości z… - tutaj zawiesił swój głos, jakby bał się
mojej reakcji na to, co powie dalej – z mężczyzną.
Przytuliłem
go mocno. Czułem, jak mu mocno bije serce. Głaskałem go po głowie. Pocieszałem
go. On spojrzał na mnie. Jego dłoń w pewnym momencie znalazła się na moim
udzie.
-Pragnę…
naprawdę tego pragnę – ciągnął dalej, a ja czułem, jak powoli ogarnia mnie fala
podniecenia, której się bałem, bo gdy jestem podniecony, potrafię być – mówiąc
delikatnie – bardzo stanowczy, by nie powiedzieć: ostry. Bałem się, że mogę go
czymś skrzywdzić. Jednak w pewnym momencie on powiedział:
-I
potrzebuję naprawdę surowej pokuty… - powiedział, łapiąc mnie za krocze.
-Naprawdę?
-Tak…
Bardzo surowej pokuty… Wiem, że bardzo nagrzeszyłem i coś mi się wydaje, że
moja namiętność będzie powodem kolejnego, za który będę musiał otrzymać
naprawdę konkretną pokutę.
-A
co zamierzasz zrobić? – spytałem.
Jego
usta powoli zbliżały się do moich.
-Pragnę
bliskości z Ojcem. Marzę o Ojcu. Pragnę. Pożądam. – z każdym słowem jego usta
coraz bardziej zbliżały się do moich. Czułem pod habitem, jak moje podniecenie
staje się coraz bardziej wyraźne. Po słowie „pożądam” nowicjusz mnie pocałował.
Jego usta były delikatne, pełne młodzieńczej niewinności, ale jak się miało
okazać, była to niewinność dość pozorna.
-Chcesz
pokuty? Pragniesz poczuć moją siłę? – spytałem, głaszcząc go po twarzy.
-Tak.
Chcę w końcu poczuć siłę faceta. Pragnę, żeby mnie zdominował.
-Chcesz
dominacji?
-Tak.
-To
opowiedz mi, jak wyglądają Twoje samotne noce w celi? Co robisz w czasie tych
gorących ciemności?
-Ojciec
chyba dobrze wie. – odparł, masując nadal moje krocze.
-Wyspowiadaj
mi się z tego – powiedziałem, łapiąc go za włosy.
-Leżę
nago.
-I
co dalej?
-Powoli
się dotykam…
-Pokaż
gdzie – powiedziałem, puszczając włosy.
-Ale
nie mogę tego pokazać, gdy jestem ubrany.
-Dobrze
myślisz – odparłem. – Rozbieraj się.
Powoli
zaczął ściągać z siebie habit. Stopniowo odkrywał przede mną swoją tajemnicę,
która okazała się być czystym pięknem, które pragnąłem zdobyć. Po chwili stanął
przede mną kompletnie nagi. Był doskonale zbudowany. Tors szeroki, duże sutki,
a między nogami powoli podnosił się piękny drąg.
-Masz
naprawdę piękne ciało. A teraz pokaż, co robisz w nocy w celi. I opowiadaj o
tym.
-Najpierw
dotykam swoją klatę – zaczął delikatnie po niej jeździć.
-Co
potem?
-Powoli
bawię się swoimi sutkami – mówiąc to, jeździł palcem po sutku. – Czuję, jak
narasta moje podniecenie.
-A
ja to widzę – powiedziałem i sam zacząłem się dotykać przez habit.
-Schodzę
dłonią niżej i czuję, jak to, co mam niżej, potrzebuje pieszczot. Powoli
zaczynam się tam dotykać i masować. Noc jest gorąca, tak więc nie mam z tym
problemu.
-Bardzo
zgrzeszyłeś – powiedziałem – i rzeczywiście potrzebujesz konkretnej pokuty, a
ja ci ją nałożę.
To
powiedziawszy, zacząłem się rozbierać. Brat Artur obserwował mnie z
nieukrywanym zachwytem. Gdy stanąłem przed nim nago, on powiedział:
-Widzę,
że Ojciec ma czym zadać tę pokutę.
-A,
żebyś wiedział. – odparłem.
Podszedłem
do niego, spojrzałem mu w twarz, mocno go do siebie przycisnąłem i zacząłem się
z nim całować. Jedną dłonią złapałem go za tył głowy, a drugą za pośladki.
-A
teraz powiedz mi, jak pragniesz faceta… – kontynuowałem, łapiąc go mocniej za
włosy – Co czujesz, jak widzisz kogoś, kogo pragniesz.
-Ooooh,
bardzo pragnę. Całym swoim sercem, umysłem, duszą, a przede wszystkim… ciałem.
-Taak…
ciałem… widać. – odparłem, sprawdziwszy, jak jego pała mocniej zaczyna
reagować.
-Czuję
wtedy, jak ogarnia mnie ogień pożądania.
-Jak
wielki? – spytałem, liżąc go za uchem.
-Ogromny
– zajęczał cicho, czując, jak mu to ucho przygryzam.
-A
byłeś już w łóżku z facetem? – spytałem, schodząc językiem i ustami w stronę
jego szyi.
-Ooooh.
Taaak. Byłeem.
-Przed
zakonem? – tu mój język już swobodniej jeździł po jego szyi.
-W
szkole, z kumplem pod prysznicem.
-Mówiłeś
o tym komuś? Spowiadałeś się z tego – pytałem, liżąc go po jabłku Adama.
-Nie
– jęknął.
-Czyli
spowiadałeś się świętokradczo – powiedziałem, mocno gryząc go w szyję.
-Taaak.
To prawda.
-Podobała
ci się ta sytuacja z kumplem? – spytałem, patrząc na malinkę, którą mu
zrobiłem.
-Tak,
bardzo mi się to spodobało. – powiedział, patrząc mi w oczy i lekko sapiąc.
Złapałem
go mocno za szyję i powiedziałem do niego:
-Naprawdę
będziesz potrzebował dobrej pokuty. Klękaj! – rozkazałem.
-Tak,
Ojcze. Czekam na pokutę.
Chłopak
uklęknął. Przed oczami miał moją pałę.
-Czyń
pokutę, Bracie – powiedziałem do niego. – Wiesz, co masz robić. On potrzebuje
Twojej czci i staranności. Domyślam się, że już to robiłeś.
-Tak,
robiłem. I uważam, że ta pokuta zadana przez Ojca jest bardzo łaskawa. Niech
Ojciec będzie pewny, że wykonam ją bardzo sumiennie.
To
powiedziawszy, wziął mojego drąga w dłoń i zaczął go czule całować.
-Mmmm.
Dobrze zaczynasz, mały.
-Lubię
się starać. – powiedział, ściągając mi napletek. Po chwili poczułem, jak
koniuszek jego języka dotyka mojej żołędzi.
-Taaak.
– jęknąłem. – Liż go. Dawno nie był pieszczony.
Chłopak
posłusznie i z zaangażowaniem lizał moją główkę. Jego język czule po niej
krążył, a ja czułem ogromną przyjemność. Miałem wrażenie, że naprawdę wiedział,
jak dać facetowi rozkosz. Chwilę później jego język jeździł po moim kutasie z
dołu do góry. Czułem się błogo.
-Jest
naprawdę duży – powiedział. – Nie wiem, czy go włożę całego do ust.
-Nie
marudź, tylko wkładaj. – powiedziałem coraz bardziej pobudzony.
Powoli
wkładał mojego drąga do ust. Czułem ciepło jego ust. Głaskałem go po głowie.
-Włóż
jeszcze głębiej, oooo, taaak, mmmm. Te twoje ustaaa.
Po
chwili lekko posuwałem jego głowę. Czułem, jak fala rozkoszy zalewała moje
ciało. Przymknąłem oczy, żeby skupić się na tym, co czuję.
W
pewnym momencie otworzyłem oczy i zobaczyłem, jak chłopak klęczy oparty na
rękach. Bardzo mocno się wypiął. Pochyliłem się nad nim i masowałem jego plecy,
by po chwili zacząć masować jego piękne pośladki.
-Mmmm…
Widać, że jesteś bardzo oddanym kandydatem na zakonnika.
-Staram
się. Bardzo mi na tym zależy, by być dobrym zakonnikiem, który potrafi odbyć
zadaną pokutę.
-Dobrze.
Wstań.
Braciszek
wstał, a ja go objąłem od tyłu i ocierałem się o jego tyłek, szepcząc do niego:
-A
teraz powiedz mi, jakie są twoje najdziksze fantazje – szeptałem, liżąc go za
uchem i po szyi. Moje dłonie natomiast bawiły się jego klatą i sutkami.
-Chciałbym
być poddanym Ojca – wysapał – Chciałbym być na każde zawołanie. Ooooooh. Pragnę,
by Ojciec był moim panem, który mnie konkretnie ukaże.
-W
jaki sposób? – spytałem, wędrując dłońmi po jego brzuchu.
-Chcę
być związany, czuć się zupełnie bezwolny – powiedział, łapiąc mnie za pośladek
i przyciskając mnie do siebie – Chcę czuć tę dużą i twardą męskość na sobie.
-Naprawdę
tego sobie życzysz – mruczałem, łapiąc go za jądra.
-Ssssss,
taaak, chcę tego, chcę, żeby Ojciec mnie prowadził ku Niebu rozkoszy.
-Zaprowadzę
cię tam. Będziesz czuł rozkosz, jakiej nigdy nie czułeś – wyszeptałem do niego,
jeszcze mocniej ściskając mu jaja.
-Oooooh,
już czuję, że brama Niebios jest na horyzoncie -wyszeptał, a ja odwróciłem jego
twarz w moją stronę i włożyłem swój język w jego usta. Nasze pocałunki były
namiętne. Chwilę później pieściłem jego szyję. Lizałem ją, całowałem i
przygryzałem. Artur sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał zemdleć w moich
ramionach.
Po
chwili wziąłem sznur z habitu i związałem jego ręce z tyłu. Postawiłem go pod
ścianą i odwróciłem twarzą do siebie. Nasze usta ponownie się spotkały. Po raz
kolejny przywarłem do niego. On patrzył na mnie błagalnie. Chciał przeżyć rozkosz.
Chciał doświadczyć tego, czego jeszcze nie miał w życiu. Zacząłem gryźć go po
szyi i za uchem.
-Taaaak!
– jęczał wyraźnie podniecony – Mocniej – szeptał. – Chcę, żeby Ojciec mnie
naznaczył. Chcę być Twój i tylko Twój.
Mój
sztywny kutas ocierał się o jego brzuch, a on przeżywał stan bliski ekstazy.
Gryzłem go po szyi i klacie. On drżał i błagał o więcej.
-To
teraz mi opisz, co robiłeś z tym pierwszym chłopakiem. – rozkazałem mu i
przygryzłem mu sutek. – Powiedz mi wszystko. Przyznaj się, jak z nim
zgrzeszyłeś – powiedziałem, szczypiąc go w ten sutek.
-Oooooh…
Naprawdę muszę? – spytał błagalnie.
-Tak.
Jesteś na spowiedzi. Jeśli tego nie wyjawisz, spowiedź będzie nieważna. –
syknąłem, łapiąc go za pośladek.
-Myliśmy
się razem pod prysznicem. Patrzyłem na niego i poczułem, jak rodzi się we mnie
pożądanie.
-Co
dalej? – zapytałem, szczypiąc go w pośladek.
-On
to zauważył, uśmiechnął się do mnie. W końcu podszedł i…
-I?
- lekko go uszczypnąłem.
-Mmmm…
Objął mnie i pocałował.
-I
nie opierałeś się? – spytałem, łapiąc go za drugi pośladek.
-Nie
potrafiłem. Chciałem tego.
-A
tego? – zapytałem, mocno ugniatając i szczypiąc oba pośladki.
-Taaaak
– wyszeptał. – Tego też pragnę.
-I
czego jeszcze pragniesz?
-Żeby
mnie ojciec jeszcze bardziej ukarał.
-Dobrze.
Skoro tak chcesz. Podejdź pod klęcznik.
Był
posłuszny.
-A
teraz uklęknij przed nim.
Rozwiązałem
mu ręce. On uklęknął.
-A
teraz chwyć się barierek klęcznika.
Nie
musiałem w ogóle czekać na to, by to zrobił. Gdy wykonał polecenie,
przywiązałem jego ręce do barierek.
-A
teraz się wypnij. Porządnie! – rozkazałem.
On
to zrobił, a ja wziąłem w dłoń skórzany pas. Przed moimi oczami ukazały się
kształtne pośladki, jakby ktoś je narysował cyrklem. Wiedziałem, że będzie co
karać.
-To
teraz opowiadaj, co robiliście dalej.
-Dotknąłem
jego penisa. Poczułem, jak mu sztywnieje.
-Niegrzeczny
chłopiec – powiedziałem i wymierzyłem mu pierwszego klapsa pasem.
-Auuu!
-Zasłużyłeś
sobie! Co dalej?
-On
złapał mojego i zaczął go masować. Całowaliśmy się przy tym… Aua! – jęknął, bo dostał
kolejny raz.
-Z
języczkiem?
-Taaak.
Z języczkiem. Smakował cudownie!
Jak
on mnie kusił tym swoim wyznaniem. Moja pałą już była kompletnie sztywna. Chciałem
w niego wejść, zaspokoić siebie, swojego kutasa, ale wiedziałem, że trzeba go
najpierw wysłuchać i solidnie ukarać. Wymierzyłem kolejny raz. Moje jaja
domagały się szybkiego opróżnienia. W nim. I tylko w nim. Pożądałem go. Jego
pośladków, jego jęków, jego udawanej niewinności, tego jak bardzo lubił być
uległy i jak bardzo chciał, by mnie to podniecało. A podniecało!
-Opowiadaj
dalej!
-On
mnie odwrócił tyłem do siebie i kazał mi się wypiąć.
Kolejny
raz pasem poleciał. On krzyknął i jęknął.
-Ooooooh,
aaaaaah! Następnie we mnie wszedł swoim dużym kutaaaaa… aaaauuuaa!
-Jak
dużym?
-Chyba
z 20 centymetrów. Oooooohhh.
Dwa
razy uderzyłem go bardzo mocno po pośladkach. Widać było już ślady pręg.
-Był
dobry?
-Taaak,
cudownie się we mnie poruszał – odpowiedział, doprowadzając mnie niemal do
eksplozji. Tym razem dostał trzy mocne razy. Chłopak się wił. To był cudowny
widok. W pewnym momencie odwrócił twarz w moją stronę i się szeroko uśmiechnął.
To był uśmiech błogości. Zobaczył moją sterczącą pałę i chcicę w moich oczach.
-A
gdzie doszedł?
-We
mnie. Tak jak za chwilę zrobi to ojciec, bo widzę, że w końcu chce mi dać
rozgrzeszenie. I sobie zresztą też.
Odrzuciłem
pas. Uklęknąłem przed nim, złapałem go za pośladki i zanurzyłem między nie twarz.
Mój język od razu wwiercił się w jego cudowny rowek, kosztując tej boskiej
słodyczy. Braciszek głośno jęczał. Czuł, jak mój język go przewierca. Po chwili
do akcji wkroczył mój palec. Włożyłem go i wierciłem nim w środku, kąsając go
zębami w pośladki.
-Taaaaaak,
mmmmmm, oooooh – jęczał.
Chwilę
później już dwa palce go penetrowały, doskonale wyczuwając jego prostatę. Jego
kutas zaczął się ślinić, a strużki śluzu skapywały na podłogę. Gdy już porządnie
go nawilżyłem i przygotowałem, wszedłem w końcu w niego. To było iście boskie
uczucie. Był cudownie ciasny. Czułem, jak mnie opina, a mój drąg w końcu mógł
doznać ukojenia po tym jakże intensywnym wyznaniu.
-To
teraz poczujesz moc mego rozgrzeszenia w sobie – powiedziałem, zaczynając się w
nim poruszać.
-Taaak,
Pragnę, żeby twoja łaska rozlała się we mnie. – wyszeptał.
-I
tak będzie, kochany.
Moje
ruchy były płynne. Czułem, jak mój kutas pęcznieje w nim, jak się rozszerza.
Moje dłonie masowały pośladki chłopaka. Były okrągłe i jędrne. Ich dotykanie
było niesamowitą łaską od Pana. To piękno, które miałem przed swoimi oczami,
domagało się konkretnej wdzięczności i skrupulatności w pieszczotach. Starałem się,
jak mogłem, by uczcić i rozgrzeszyć współbrata.
W
pewnym momencie chłopak opuścił głowę. Czuł w sobie moc mojej męskości. Ja go
złapałem za włosy, trochę mocniej pociągnąłem za nie i kontynuowałem obdarzanie
go łaską i rozgrzeszeniem. On lekko zasyczał, po czym błogo zajęczał.
Po
chwili wyszedłem z niego, rozwiązałem go i położyłem na nim. Przywarłem do niego
i zacząłem chciwie całować. Nasze języki złączyły się ze sobą: język grzechu i
język pokuty i przebaczenia. Chciwie lizałem jego ciało: szyję, uszy, sutki.
Byłem jak w miłosnym amoku. Pragnąłem go całym sobą: każdym atomem mojego
ciała. Chciałem, żeby był całkowicie mój. On wił się z rozkoszy, czuł, jak
rozkosz i rozgrzeszenie go ogarnia. Moje usta, język i zęby opanowywały jego
ciało. Naznaczałem go jako swojego kąsaniem jego pięknego ciała. Tak, był
całkowicie mój i tylko mój. Nie zamierzałem go nikomu oddawać. Chciałem w końcu
poczuć smak jego młodego kutasa, który już mu sztywno sterczał. Złapałem go i
intensywnie lizałem mu główkę. Mój język smakował go jakby próbował ambrozji. Kropelki
śluzu ciągnęły się między moim językiem, a jego żołędzią. Widziałem, jak
pulsuje w mojej dłoni, a bardzo chciałem, żeby pulsował mi w ustach. Wkrótce to
poczułem. Był naprawdę cudowny: sztywny, pulsujący, gorący. Cudownie ślinił się,
a on już głośno sapał i jęczał.
-Ooooooooh….
Taaaaak, chyba zaraz dojdę.
-Tak,
kochany. Czekam na to. Czekam na twój cudowny sok – szeptałem, liżąc chciwie
jego pałę i jaja. W pewnym momencie Artur mocno się spiął, wygiął i zobaczyłem,
jak z jego kutasa wystrzeliwuje gorący strumień jego spermy, która wylądowała
na mojej brodzie. Arturek głośno przy tym krzyczał:
-Booooooooooooożeeeeeee!
Jeeeeeeeeeeezuuuuuuuuuu! Aaaaaaaaleeeeee łaskaaaaaaa!
Gdy
już wszystko wylądowało na mojej brodzie, ponownie położyłem się na nim i już
bez ostrzeżenia wszedłem w niego. Gdy go posuwałem, on zlizywał z mojej brody
swój sok. Jego spojrzenie było pełne dzikiego pożądania. Wiedziałem, że on już
jest mój. Nie musiał nic mówić. Ten wyraz jego oczu mówił wszystko. Był dziki,
wiedzący, czego pragnie. Pot skapywał z naszych ciał. Moje ruchy były już
bardzo szybkie i konkretne. Nie musiałem już się bawić. Chciałem w nim
skończyć. Nic już się nie liczyło. Moje jaja domagały się już natychmiastowego
opróżnienia, a mój drąg już konkretnie się w nim ślinił. Chłopak wił się, pojękując
z rozkoszy. Czułem, że jeszcze chwila, a strzelę w niego. Jego gorąca dziurka
rozpalała mojego kutasa i mnie do granic możliwości. Nagle wykonałem trzy
bardzo mocne pchnięcia i…:
-Ooooooooooooooooooooooooooh,
taaaaaaaaaaaaaaaak, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah, uuuuuuuuuuuuuuh!
Mocno
strzeliłem w jego rowku. Poczułem swój mocny strzał. Wydawało mi się, że moja
sperma będzie tryskała w nim w nieskończoność. Moje jaja w końcu się
opróżniały. Czułem z nim totalną jedność. W końcu poczułem boską ulgę,
spełnienie. Moje rozgrzeszenie było naprawdę hojne. Wypływało z niego, a ja po
wyjściu z chłopaka, wylizałem go do czysta. Po wszystkim opadłem na niego: cały
spocony i zmęczony. Artur głaskał mnie po głowie. Czułem delikatność jego
dotyku. Jego dłonie były pełne czułości. On też mnie nimi rozgrzeszył. Poczuliśmy
do siebie miłość. Pragnęliśmy się siebie.
-A
teraz mi coś obiecaj, kochany – powiedziałem do niego.
-Co
takiego, ojcze?
-Że
będziesz tylko mój. Że żaden inny kutas w ciebie nie wejdzie. Obiecujesz tę
poprawę?
-Tak,
ojcze, obiecuję.
-Rozgrzeszam
Cię – powiedziałem i złączyliśmy się w czułym i namiętnym pocałunku.